Najwyższy szczyt Rumunii – Moldoveanu (2544 m n.p.m.) z Balea Lake
- Trasa jest bardzo trudna, wiedzie przez wiele szczytów i przełęczy przekraczających 2000 m n.p.m.,
- Po drodze znajduje się jedno schronisko – Cabana Podragu, w którym można przenocować,
- Proponowana trasa to pętla, w kilku miejscach do pokonania są łańcuchy i klamry, ale przy dobrej pogodzie to żadna przeszkoda,
- Po drodze zjawiskowo piękne widoki na Góry Fogaraskie. Jest sporo miejsc, gdzie można nabrać wody, ale pamiętajcie o tabletkach do jej uzdatniania,
- Można pójść z psem, spotkałem kilku śmiałków.
Trasą Transfogaraską do Balea Lake
Naszą wyprawę na najwyższy szczyt Rumunii zaczęliśmy od podjazdu na ponad 2000 metrów, do Balea Lake. Jechaliśmy przepiękną i bardzo widokową Trasą Transfogaraską. Niestety, trafiliśmy na rumuńskie święto narodowe i – z powodu tłumów – dojazd na start zajął nam kilka godzin. Dosyć napisać, że ostatnie 3 kilometry pokonaliśmy w 2,5 godziny. Zaparkowanie na górze graniczyło z cudem, ale udało się nam. Dla porządku dodam, że z Polski wyjechaliśmy dzień wcześniej i wybraliśmy nocleg w Sybinie. To był znakomity wybór, Sybin jest przepięknym miastem, warto spędzić tam choćby kilka godzin. Dla niezdecydowanych — gdzie indziej, niż w Sybinie, znajdziecie Most Kłamców?
Balea Lake (Lacul Bâlea)
Jezioro Bâlea jest jeziorem polodowcowym, znajduje się na wysokości 2034 m n.p.m. Przy Balea Lake jest schronisko i górski hotel, a także masa straganów jak na jakimś odpuście. Nas nie interesowały pamiątki, ale można skorzystać i zaopatrzyć się we wszystko, co potrzebne i niepotrzebne.
My ruszyliśmy dosyć szybko, mając świadomość czekającej nas trasy. Od razu na początku czekała nas ciężka przeprawa na Przełęcz Caprei (2418 m n.p.m.).
Ile czasu trzeba na przejście z Balea Lake do Schroniska Podragu?
Na to pytanie prawidłową odpowiedź dał szlakowskaz – 6 godzin. Niestety zawiodły mapy.cz (te pokazują 4 godziny), a także papierowa mapa, pokazująca 4,5 godziny. 6 godzin to marsz z niewieloma krótkimi przystankami, przy ładnej pogodzie. Do schroniska Podragu wybraliśmy początkowo szlak czerwony, a następnie niebieski.
Na Przełęczy Caprei odsłaniają się fantastyczne widoki, a także jezioro Capra. Wielu turystów dochodzi do tego miejsca, to nawet i półtorej godziny porządnej wspinaczki, Niektórzy rozbijają tu namioty, co w ten ciepły dzień wydawało się wspaniałym pomysłem.
My poszliśmy dalej. I napotkaliśmy jeszcze co najmniej 3 ciężkie w przeprawie przełęcze. Wygląda to tak, jakby cały czas gdzieś się wchodziło, aby następnie zejść. Zejścia są momentami dosyć trudne techniczne, ale to nic w porównaniu do szlaku, który wybraliśmy w drodze powrotnej.
Trafiliśmy na zjawiskowo piękny zachód słońca nad Fogaraszami, warto było się pomęczyć.
Schronisko Podragu
Schronisko nie odpowiadało na telefony, sms, e-maile (pisane po rumuńsku) z prośbą o rezerwację. Gdy dotarliśmy, było już późno, pozostało tylko miejsce na podłodze w jadalni. Wszystko byłoby spoko (nieraz już się tak spało), gdyby nie bardzo szorstkie potraktowanie nas, ale i reszty turystów przez apodyktyczną gospodynię. Nie chodzi o cackanie się z turystami, ale pokrzykiwanie, szturchanie, zabranie dowodów osobistych na całą noc i zwykła nieuprzejmość sprawiły, że robiliśmy wszystko, aby tam juz nie wrócić (taki był plan na następny dzień).
Piszę ten opis ponad tydzień po noclegu w Podragu i staram się zrozumieć tą Panią. Może tak trzeba, żeby utrzymać porządek…Trzeba ją zrozumieć.
Dla porządku dodam, że schronisko ma oczywiście pokoje wieloosobowe (podobno mieszczą 70 osób) w całkiem dobrym standardzie, niemniej na turystów śpiących w jadalni czeka twarda podłoga (chyba, że – jak co bardziej przezorni – zabierzecie karimatę lub dmuchany materac), dwie umywalki z lodowatą wodą i wc „na Małysza”. Podobno do damskiego wc nie dało się wejść.
Na śniadanie można wybrać – omlet z jajkami, albo jajka z omletem. Nocleg na podłodze kosztuje 15 RON, nocleg w pokoju to wydatek pomiędzy 50 a 100 RON (za osobę). Schronisko przyjmuje wyłącznie gotówkę.
Polecam Wam, żebyście, jeśli nie macie rezerwacji, przespali się w namiocie. Oczywiście, to parę kilo więcej noszenia, ale raczej lepsza opcja. Towary do schroniska dostarczają osiołki, które pasą się przy nim. Dochodząc do schroniska wieczorem, wdepnięcie w osiołkową „minę” macie gratis i raczej na pewno.
Schronisko Podragu — Modlovaneu – Balea Lake
Opuściliśmy schronisko Podragu nieco przed 9 rano. Ponad godzinę czekaliśmy na śniadanie, ale nie mieliśmy aż tyle jedzenia, aby z niego zrezygnować i zjeść swoje.
Tego dnia do przejścia mieliśmy ponad 25 kilometrów, górami trudniejszymi niż nasze Tatry. Przed nami było wiele podejść i zejść. Skończyliśmy o 22.30, przydały się czołówki. Ktoś obliczył, że zrobiliśmy 44 600 kroków.
Na początek trzeba podejść na Przełęcz Podragu, później na szczyt Tarata (2400 m n.p.m.), zejść na Podu Giurgiului (2358 m n.p.m.), przejść obok Ucea Mare (2434 m n.p.m.), Ucisoary (2390 m n.p.m.), aby dostąpić zaszczytu ataku na Modlovaneu. Oczywiście, żeby nie było zbyt łatwo, to przed nim jest szczyt Vistea Mare (2474 m n.p.m.), a za nim pierwsze tego dnia, bardzo łatwe, łańcuchy.
Dach Rumunii – najwyższy szczyt Moldovaneu
Ale wreszcie jest – Moldovaneu — dach Rumunii, cudowny szczyt, z płaskim wierzchołkiem, na którym są m.in. tablica, książka pamiątkowa, a także flaga Rumunii. Ani przez chwilę nie pożałowałem, że tam wszedłem. Nieważne korki na granicy, ponad 1000 przejechanych kilometrów, traktowanie w schronisku w Podragu. W tamtej chwili nic nie było ważne. Była piękna pogoda i cudowne widoki na Fogarasze.
Zejście do Balea Lake
Oczywiście schodzenie do Balea Lake łatwe nie było. Wybraliśmy szlak czerwony (czyli nie schodziliśmy już w stronę Schroniska Podragu). Przy Przełęczy Podragu szlakowskaz wskazywał 5 godzin, byliśmy tam o 15, więc teoretycznie mieliśmy zejść jeszcze „po widoku”. Ale nie — to było 7 i pół godziny marszu.
Uwierzcie mi, że kiedy widzi się kolejny szczyt do pokonania, po to, aby zejść i wdrapywać się na następny, to łatwo psychicznie nie jest. Ale wspieraliśmy się wzajemnie, dzieliliśmy jedzeniem, przydały się tabletki do uzdatniania wody, plastry, czołówki, a na końcu cieplejsze ubrania. Mnie najbardziej podobał się szczyt Mircii (2470 m n.p.m.), Pięknie jest też na Arpasul Mare (2416 m n.p.m.) czy Paru de Fier (2316 m n.p.m.). Mniej więcej tam są ponownie łańcuchy i klamry, trudniejsze niż przed Moldovaneu. Warto zakładać na nie rękawiczki, kilku osobom pokiereszowały one nieco dłonie.
Są miejsca, gdzie postawione są krzyże po zaginionych turystach. Pamiętajcie, warto mieć ubezpieczenie. Według mnie — co podkreślam po raz kolejny — to góry trudniejsze niż Tatry.
Wreszcie doszliśmy na parking, radość nie do opisania, zmęczenie też.
Podsumowanie wyprawy na Moldovaneu
Moldovaneu to szczyt, na który trzeba się przygotować, ale jest to góra „dla ludzi”, owszem, trudna i wymagająca, ale także pociągająca i przyjazna. Nieważne korki czy twarda podłoga w schronisku, ważne widoki, wrażenia, adrenalina i endorfiny.
Musicie tam pójść, ja na pewno wrócę.
Dziękuję moim Towarzyszom podróży, to była wielka przyjemność i zaszczyt pójść z Wami.
Wyprawa na Moldovaneu w liczbach:
– około 2000 przejechanych kilometrów z Polski i z powrotem,
– trzy noclegi (Sybin, Arad, gdzie spotkaliśmy fantastycznych i gościnnych ludzi, Schronisko Podragu),
– 45 km na szlakach przepięknych gór Fogaraskich,
– pewnie ze 3 tysiące metrów w górę i w dół.
Zdjęcia i mapa poniżej