Ornak

Tatry Zachodnie

Punkt startowy: Schronisko na Hali Ornak

Poziom trudności

Trudna

Długość trwania

ponad 6h

Wózek dziecięcy

Nie

Pies

Nie

Rower

Nie

Data wpisu

30/03/2021

Opis

 

Plan i mapa wyprawy.

Plan naszej wyprawy był następujący: Schronisko na Hali Ornak – Ornak – Starobociański Wierch – Kończysty Wierch – Trzydniowiański Wierch – Przełęcz Iwaniacka – Schronisko na Hali Ornak. Mapa wyprawy wyglądała jak poniżej.

 

Podstawowe informacje o trasie.

Start: Schronisko na Hali Ornak, tam też koniec, trasa na ponad 10 godzin marszu.

Trasa trudna, w zimie nawet bardzo trudna. W zimie konieczne: raki, detektor lawinowy, saperka, sonda, czołówka, ciepłe ubranie, jedzenie. Przyda się jakieś urządzenie z GPS, na wypadek słabej widoczności na trasie i problemów ze znalezieniem szlaku. Żadnych szans na przejście zimowe z dzieckiem, psy – zabronione, o rowerach nie ma co mówić. W lecie pewne na rowerze da radę, podobnie z dzieckiem.

Oprócz fragmentu na start i zakończenie w Przełęczy Iwaniackiej, który jest zalesiony, reszta trasy odsłonięta (może jeszcze jest kawałek zalesiony przy schodzeniu z Trzydniowiańskiego Wierchu). Pamiętajcie: szlak jest wyrysowany na kamieniach i skałach, w zimie przysypanych śniegiem. Pół biedy, jak szlak jest przetarty przez innych turystów, bo w przeciwnym wypadku go nie widać i wcale nie jest oczywiste, gdzie i jak pójść.

Trasa piękna, widokowa, nietrudna technicznie. Jedyne trudniejsze podejścia są w pobliżu Ornaku. Podejścia są jednak dosyć długie i nużące, mi szczególnie dłużyło się podejście na Starobociański Wierch.

    Opis pełny, przygotowanie do drogi i początek szlaku. 

    Na wycieczkę na Ornak szykowałem się długo i porządnie, miesiąc wcześniej Ornak mnie pokonał – było zimno, wiał wiatr, szlak był nie przetarty a ja miałem tylko raczki (nie miałem raków – niezbędnych). Tym razem podszedłem do sprawy poważniej. Zanocowałem w Schronisku na Hali Ornak (polecam, spałem w „trójce” za 60 zł od osoby – czysto, cicho, wygodne łóżko, niezłe jedzenie jak na schronisko), kupiłem sprzęt lawinowy, miałem zarówno raczki jak i raki (wziąłem oba komplety, przydały się). Raczki są lżejsze, idzie się w nich niemal jak w butach. Raki są cięższe, czuć je na nodze, trudniej założyć. Poza tym ja mam miękkie buty – takie z Decathlona, ale bardzo wygodne, niemniej podobno nie nadają się do raków. Tak powiedział mi nonszalancki i niemiły sprzedawca ze sklepu Alpin, jak kupowałem raki. Oczywiście bzdura – raki wytrzymały kilka godzin przy miękkich butach. A sprzedawca powinien zmienić zawód. Wracając do trasy – przy Ornaku raki w zimie i w kopnym śniegu musiałem założyć. Oczywiście zarówno ja, jak i mój kolega mieliśmy czołówki. Chcieliśmy użyć ich w końcówce trasy (za skrętem na Siwą Przełęcz, idąc już do schroniska) i niestety obie nawaliły. Ja zawsze byłem zadowolony z mojej czołówki, ale ta tym razem poległa w walce z wilgocią, podobnie z czołówką od kolegi. Baterie na wymianę mieliśmy, ale nie była to wina baterii. Obie czołówki były tej samej firmy – Black Diamond, mieliśmy inne modele. Przypadek? Nie sądzę. Dzień później używaliśmy ich na Ciemniaku i działały. Niemniej nosiliśmy je głęboko w plecakach, opatulone innymi rzeczami. Mimo wszystko uważam, że czołówki powinny być bardziej wytrzymałe i niezawodne.

    Szczegóły przejścia.

    Co do trasy –po przejściu zalesionej Iwaniackiej Przełęczy do skrętu na Ornak (żółty szlak) i przechodząc już na szlak zielony przed Ornakiem stok jest dosyć mocno nachylony a idzie się trawersem. Tam jest na pewno zagrożenie lawinowe, więc trzeba iść, nie zatrzymywać się na gadanie czy jedzenie. To krótki odcinek, ale nie taki łatwy. Przed Ornakiem jest Suchy Wierch Ornaczański, następnie Ornak i Zadni Ornak. Wszystkie mają ok 1850 m n.p.m., nie są trudne, może poza jednym podejściem (właśnie tam zdecydowałem się na raki).
    Później jest trudniej, podejście na Starobociański Szczyt (2196 m n.p.m.) poprzedzone jest Siwą Przełęczą i Siwym Zwornikiem. To podejście dłużyło mi się, nawet ostatecznie „posiliłem się” energetykiem, który trzymałem na „czarną godzinę” i przydał się. Za Starobociańskim jest już łatwo, lekko i przyjemnie. Ogólne – ze względu na to, że ja szybko i intensywnie sie się pocę, to zwykle – jak już wiem, że dalej będzie ok, to przebieram koszulkę na suchą (mam przy sobie tzw. „suchy worek” z kilkoma rzeczami do przebrania). To bardzo pomaga. Ludzie nieraz patrzą na mnie zdziwieni, że tak robię – nie ważne, czy zima czy lato, ale ja mam z tego same korzyści. Później idę sobie w suchym stroju i delektuję się ciszą i widokami.
    Ostatnia część trasy – zejście z Kończystego Wierchu do Doliny Chochołowskiej było podzielone na dwa odcinki – jeden piękny, widokowy i lekki a drugi zalesiony i stromy . Na tym drugim było średnio fajnie, na szczęście miałem raki, bardzo pomagały. Niemniej raz się lekko wywaliłem, na szczęście w sam śnieg. Powrót już w „szarówce” Przełęczą Iwaniacką, do Schroniska. Posiłki wydają do 19.30, więc na szczęście zjedliśmy jeszcze coś ciepłego. Było mega fajnie, ale też – byliśmy przygotowani – sprzętowo i kondycyjnie. Poniżej – Iwaniacka Przełęcz.

       

      Widok szlaku na Ornak.

       

      Widok z Siwej Przełęczy.