Opis skrócony:
1. Start: wieś Pokrzywna, Ośrodek Wypoczynkowy „Złoty Potok”. Przed Ośrodkiem można zaparkować samochody za darmo. Za nim zaczyna się szlak żółty i czerwony. Każdy z nich prowadzi na Biskupią Kopę. Chcieliśmy zejść w to samo miejsce – z Biskupiej Kopy najpierw szlakiem żółtym a potem niebieskim, ale w końcowej fazie coś „pokręciliśmy” i zeszliśmy szlakiem żółtym do Jarnołtówka. Musieliśmy więc asfaltem dotrzeć do Pokrzywnej, nie polecam tej opcji.
2. Trasa łatwa, na ok 5 godzin, nam zajęła dłużej, ze względu na spacerowe tempo.
3. Bez problemu można pójść z dzieckiem, z wózkiem – nie wszystkimi drogami się da, ale można spróbować, bez wielkiego ryzyka.
4. Trasa do zrobienia rowerem.
5. Można pójść z psem, ale uwaga – nie można z nim wejść na wieżę widokową na samej Biskupiej Kopie (zbyt strome schody).
Biskupia Kopa (891 m) jest najwyższym szczytem Gór Opawskich, znajdujących się w Województwie Opolskim. Wybraliśmy się tam piękną wiosną 2020 roku, widoki były bajeczne, wszędzie pięknie i zielono. Trasa wiedzie przez Zamkową Górę (571 m), następnie przez Park Krajobrazowy Góry Opawskie. Po ok 2 godzinach można dotrzeć do Górskiego Domu Turysty pod Biskupią Kopą, gdzie odpoczęliśmy i zjedliśmy dobry obiad. Do samej Biskupiej Kopy trzeba jednak jeszcze dojść spory kawałek, a na Kopie znajduje się piękna, odrestaurowana wieża widokowa. Pod wieżą można się napić dobrego, czeskiego piwa i porozmawiać z Panem, który sprzedaje wszelakie trunki, pamiątki a także bilety na wieżę. Niestety – przyszliśmy tuż po jej zamknięciu. Pamiętam, że Pan mówił nam, że Góry Opawskie po czesku nazywają się Jeseniki (prawdopodobnie od nazwy pobliskiego miasta – Jesionika). Pan krytykował bardzo nazwę Góry Opawskie, mówił, że nie ma ona z niczym związku. Ja – w swojej naiwności – myślałem, że chodzi o relatywną bliskość do czeskiego miasta Opawa, ale to nie prawda. Opawa znajduje się ponad 60 kilometrów od Gór Opawskich.
Po ciekawej rozmowie i wypiciu dobrego, czeskiego piwa wyruszyliśmy w drogę powrotną. Chcieliśmy pójść najpierw szlakiem żółtym, a potem niebieskim do Pokrzywnej. Ja szczególnie byłem zainteresowany tym, że po drodze mieliśmy – za Piekiełkiem – zejść jedną z atrakcji szlaku, czyli 11 – metrową metalową drabinką. Marzyłem, że będzie to namiastka mojej ukochanej drabinki przy Przełęczy Kozi Wierch, w Tatrach. Srodze się zawiodłem, tak namieszaliśmy, że poszliśmy szlakiem nie w tą stronę, nie napotkaliśmy drabinki a na dodatek zeszliśmy do wsi Jarnołtówek. Potem musieliśmy wracać po pojazdy do Pokrzywnej asfaltem, kilka kilometrów. Tak więc mała przestroga: bądźcie uważni, jeśli nie chcecie pobłądzić, przy tym rozejściu się szlaków – żółtego i niebieskiego. A może po prostu nie pijcie tego piwa (żart). Nadmienię jeszcze, że w tej części szlak jest zalesiony, w pierwszej części (przed schroniskiem) był odsłonięty, z pięknymi widokami. Wracając jeszcze do drabinki – jeśli ktoś nie lubi takich atrakcji, albo idzie dzieckiem czy pieskiem, to podobno można ją swobodnie ominąć. Kilka fotek poniżej, bardzo polecam Góry Opawskie, są świetnie przygotowane, dobrze oznakowane, po drodze są miejsca spoczynku dla turystów. Nie spotkaliśmy tłumów na szlaku, co zdarzyło nam się dzień później, podczas zdobywania Śnieżki i dwa dni później, podczas zdobywania Ślęży. Coś w tym jest – góry godne polecenia, znajdujące się blisko dużych miast, a niezbyt uczęszczane.