Na Halę Boraczą leżącą na wysokości ok. 860 m.n.p.m. wybraliśmy się z pieskiem dokładnie w Wigilię. Zależało nam na łatwej i krótkiej trasce, aby przed kolacją bezpiecznie wrócić do domu. W skrócie:
1) Trasa łatwa, najkrótsza z możliwych – szlakiem czarnym.
2) Start: Żabnica, skrzyżowanie ulic: Ks. Śmiecha i Boraczej. Jest tam mały parking.
3) Początkowa część trasy prowadzi drogą, po ponad kilometrze jest zejście z drogi. Można jednak podążać nią dalej, dojdziemy do schroniska także w ten sposób.
4) W lecie zapewne da się podejść na Boraczą nawet z wózkiem dziecięcym a już na pewno wjechać na rowerze. W zimie nie polecam tych opcji.
5) Na szczycie jest schronisko mające przedwojenną historię. O tym jednak w opisie pełnym.
Opis pełny.
Początkowo idziemy wzdłuż Potoku Studziańskiego. Zimą nieco zamarza, tworząc miniwodospady.
Po prawej stronie mijamy także bardzo urokliwą Kaplicę Matki Boskiej Częstochowskiej, uwiecznioną na poniższym zdjęciu.
Wkrótce droga skręca w prawo, a szlak idzie prosto. Wchodzimy w dosyć mocno zaśnieżony odcinek i trochę żałujemy, że nie zabraliśmy stuptutów. Jeszcze mniej więcej dwa kilometry w pięknej zimowej scenerii, uwiecznionej na poniższym zdjęciu i zbliżamy się do Schroniska na Hali Boraczej.
Schronisko zaskakuje nas pozytywnie pod kilkoma względami. Przede wszystkim są czynni w Wigilię, wpuszczają nas z psem i możemy wypić tam pyszną zimową herbatę. Korzystając z chwili czasu przeczytałem jego ciekawą, ale niewesołą historię. Powstało z inicjatywy sekcji narciarskiej „Makkabi” w 1928 roku. Niestety, w 1932 roku strawił je pożar i następnie nastąpił trudny okres odbudowy. Jednak dzięki temu powstało jedno z najnowocześniejszych schronisk w przedwojennej Polsce. Ciemne karty z historii schroniska dotyczyły okresu wojny. Było ono zarządzane przez tzw. Volksdeutsch-ów (zwykle ludzi, którzy podpisali tzw. Volkslistę, ale nie kierowano ich na front). Ci zarządzający schroniskiem byli wyjątkowo gorliwi, terroryzowali mieszkańców okolicznych wiosek, okradali ich, często wywołując różne awantury. Historia ta jest opisana zarówno w schronisku, jak i na jego stronie internetowej
Po wojnie schronisko dosyć szybko (już w 1946 roku ) powróciło do użytku turystycznego i pozostaje tak do dzisiaj.
Kilka zdjęć z okolic schroniska poniżej, niestety było bardzo pochmurnie, nie ma więc żadnych widoków.
I jeszcze mapka tej krótkiej wycieczki, którą polecam zwłaszcza, jeśli Wasz czas jest ograniczony, ale chcecie dotrzeć w ciekawe miejsce w Beskidzie Żywieckim. Nie bądźcie zaskoczeni, że z mapy wynika, iż to jest trasa „tam i z powrotem”. Była to jednak pętla, ponieważ wróciliśmy drogą (ulicą Boracza).