Na Orlą Perć – z mocnym postanowieniem pokonania jej całej – wybraliśmy się w doborowym towarzystwie początkiem sierpnia 2021 roku. Opis skrócony:
- Start: Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów, do którego doszliśmy dzień wcześniej z Palenicy Białczańskiej.
- Trasa: Schronisko w D5S – Zawrat – Kozi Wierch – Granaty (Zadni, Pośredni, Skrajny) –Krzyżne – Schronisko Murowaniec – Kuźnice.
- Czas: 15 godzin, z czego sama Orla Perć (czyli odcinek Zawrat – Krzyżne) – 7,5 godziny.
- Trasa skrajnie trudna, po drodze łańcuchy, drabinki, klamry, żleby, żadnych szans na przejście z psem czy dzieckiem.
- Uwaga: warto śledzić stronę www TPN, ponieważ Orla jest szykowana do remontu. W czasie, w którym szliśmy były remontowane dwa odcinki, w tym jeden interesujący nas – z Przełęczy Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów. Warto zawsze pamiętać, że odcinek Zawrat – Kozi Wierch jest jednokierunkowy.
Opis pełny.
Wybraliśmy nocleg w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów, ponieważ to schronisko najbliżej położone od Zawratu, w dodatku dojście do niego jest relatywnie łatwe i gwarantuje piękne widoki. Myślę, że warto napisać, że o nocleg w tym schronisku łatwo nie jest. My rezerwowaliśmy go miesiąc wcześniej i mieliśmy tylko do wyboru miejsca w pokoju 10-osobowym (50 zł od osoby). Ale nie wybrzydzaliśmy. Na Zawracie zameldowaliśmy się po niecałych dwóch godzinach marszu, przed ósmą rano. Towarzyszyło nam słońce, ale nie było gorąco. Poniżej jeden z widoków towarzyszących nam w drodze na Zawrat.
Od Zawratu (2159 m.) zaczyna się prawdziwa Orla Perć, a ja uwielbiam odcinek do słynnej drabinki na Przełęczy Kozi Wierch. Po drodze: Mały Kozi Wierch i Zmarzłe Czuby. Wiele łańcuchów i trudnych technicznie odcinków, szczególnie trudny był dla nas kamień, który nie miał żadnych zabezpieczeń i nie wiadomo było, czy wziąć go „okrakiem”, czy jakoś bokiem. Problemem jest, że można się poślizgnąć, a po obu stronach – ściana w dół.
Po nieco ponad godzinie dochodzimy do drabinki, która w lecie i przy ładnej pogodzie nie robi żadnego wrażenia. Owszem, podejście do niej wywołuje lekki niepokój, ale jak jest sucho, to w zasadzie nie ma problemu. Potem zaczynają się „schody”, bo dojście do Koziego Wierchu nie jest bynajmniej banalne. Po drodze trzeba podejść pod Kozie Czuby, więc na Kozim Wierchu można być już nieźle zmęczonym. Dla porządku napiszę, że z Koziej Przełęczy można zejść szlakiem żółtym, podobnie z Koziego Wierchu (a ściślej Pod Kozim Wierchem) można zejść – szlakiem czarnym.
Następna na trasie jest Buczynowa Strażnica, a po chwili poruszamy się Żlebem Kulczyńskiego. Nie lubię tego żlebu, chociaż trzeba przyznać, że jak jest sucho, to nie sprawia on problemów. Następnie są Granaty, które są o tyle przyjemne, że nie ma pomiędzy nimi żadnych szczytów „pośrednich”, więc dosyć szybko można się przemieścić od jednego do drugiego. Można także zejść – z Zadniego i ze Skrajnego (ostatnia szansa na zejście). My jednak podążyliśmy do Krzyżnego. Szlakowskazy pokazywały 2,5 h, nam zajęło to nieco dłużej – jednak zmęczenie dawało znać o sobie. Po drodze kilka szczytów, w tym Wielka Buczynowa Turnia. To co jest nowe i wcześniej nie spotykane, to wąskie przejścia (podobne nieco do tych na Szczelińcu) – czasami ciężko się przepchać z plecakiem. Po drodze jest także druga drabinka – krótsza niż pierwsza i łatwa do przejścia.
Kilka fotek z tej części trasy.
Po 7,5 godzinach doszliśmy wreszcie na Krzyżne. Zostało nam zejście do Murowańca, po drodze m.in. Czerwony Staw w Dolinie Pańszczycy, Las Gąsienicowy i jedno łatwe podejście, które przy tym zmęczeniu łatwe nie było.
Podsumowując: Udało się! Dla mnie była to czwarta próba. Zadecydowała ładna pogoda, dobre towarzystwo i sporo przygotowań kondycyjnych. Raz w życiu każdy Orlą powinien przejść, a przynajmniej spróbować. Poniżej jeszcze ta druga drabinka gdzieś na odcinku Skrajny Granat – Krzyżne i mapka całej trasy.