Orla Perć

Tatry Wysokie

Punkt startowy: Schronisko Murowaniec

Poziom trudności

Trudna

Długość trwania

ponad 6h

Wózek dziecięcy

Nie

Pies

Nie

Rower

Nie

Data wpisu

30/03/2021

Opis

Orla Perć to zespół szczytów rozpoczynających się od Zawratu (2159 m n.p.m.), a kończący na Krzyżnem (2112 m n.p.m.). Niestety, pomimo kilku prób, nie udało mi się nigdy przejść go w całości. Opiszę trasę, jaką udało mi się zrobić w deszczowy, pochmurny dzień w lipcu 2020 roku.

 

Opis skrócony:

Start: Schronisko Murowaniec, trasa wiodła przez Zawrat, Kozi Wierch i Granaty: Zadni, Środkowy i Skrajny, następnie powrót przez Czarny Staw Gąsienicowy.

Trasa skrajnie trudna, nie ma żadnych szans na przejście z małym dzieckiem czy psem (pies oczywiście zabroniony). Wiem, że ludzie w ładne dni chodzą tam z dziećmi w wieku wczesno-szkolnym. Uważam to za dosyć nieodpowiedzialne zachowanie, ale jeśli ktoś musi, to niech się upewni, że dziecko ma naprawdę dobrą kondycję i żadnych lęków przestrzeni, zawrotów głowy itd.

Zawsze, ale to zawsze miejcie przy sobie coś ciepłego do ubrania (przebrania), pelerynę, czapkę, rękawiczki, dużo wody, coś do jedzenia. To w lecie. W zimie, jeśli koniecznie musicie pójść, to czekan, raki, gogle, jeśli w parę osób to ubezpieczajcie się linami. Czołówka w każdej wersji obowiązkowa, trasa może się mocno wydłużyć. Podobnie apteczka. Jeśli chodzi o buty, to może Was trochę zaskoczę, ale mi się tam w lato najlepiej chodzi w lekkich butach biegowych (takich terenowych). Ważna jest bowiem dobra, przyczepna podeszwa, jakoś nie przekonuje mnie, że muszę mieć ochronę na kostkę, raczej rzadko ją skręcam, dzięki ćwiczeniom na siłowni.

Dobre jest to, że z Orlej można w wielu miejscach zejść, np. z Granatów czy Przełęczy Kozi Wierch.

Są dwa miejsca, które są owiane złą sławą – drabinka przy Koziej Przełęczy i szczelina na Granatach. O nich w opisie pełnym.

 

Opis pełny:

Orla Perć to moja ukochana trasa. Pewnie dlatego, że sprawia mi tyle kłopotów. Można do niej dojść na 2 sposoby: od Murowańca (trudna wersja, nie polecam, już na Zawracie macie 2 do 2,5 h trudnego wchodzenia), a jak idziecie z dołu, spod kolejki na Kasprowy Wierch, to macie już ponad 4 godziny w nogach, a Zawrat to start. Dlatego zdecydowanie lepiej pójść ze Schroniska PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, po 1,5 h jesteście na Zawracie i jest to dobra rozgrzewka przed główną trasą. Z moich doświadczeń jednak wynika, że w Murowańcu łatwiej o miejsca noclegowe. Oba schroniska nie wpuszczają na noc turystów bez rezerwacji miejsca noclegowego. Celowo nie wymieniam możliwości dojścia od Świnicy, ponieważ szlak Świnica – Zawrat jest od dłuższego czasu zamknięty, ze względu na osuwiska. Teoretycznie można byłoby pójść z Kasprowego przez Świnicę, ale teraz (rok 2020) jest to niemożliwe, nie próbujcie.

Wracając do trasy, oczywiście najpierw idziemy obok Czarnego Stawu Gąsienicowego, szlakiem niebieskim. Trasa przez ponad godzinę jest bardzo łatwa, potem staje się trudniejsza i po minięciu potoku (który w deszczowe dni zamienia się w rzeczkę, w lipcu trudno było ją przejść) zaczyna się trudniej. Na końcu są łańcuchy będące przedsmakiem właściwej Orlej Perci. Co najmniej w jednym miejscu miewam problemy z podejściem, jest to taka wąska szczelina, czasami jest problem, gdzie postawić nogę. Ale to dopiero początek – później takich fragmentów jest całe mnóstwo. Na Zawracie chwila oddechu i w lewo na szlak czerwony. Apropos szlaku – jest dobrze oznakowany i zawsze zalecam podążanie dokładnie za szlakiem. Nie łudźcie się, że „gdzieś obok” jest troszkę łatwiej – to w 90% przypadków to się nie sprawdza i powoduje mniejsze albo większe kłopoty. Po Zawracie pierwszym szczytem są Zamarzłe Czuby (2189 m n.p.m.), następnie Zamarła Turnia i wreszcie przełęcz Kozi Wierch (stamtąd jest pierwsze zejście, szlakiem żółtym) a za chwilę – słynna drabinka. W tej fazie szlak jest jednokierunkowy, więc przynajmniej przy drabince nie musicie się obawiać, że ktoś pójdzie z dołu. W drabince jedyną – w mojej ocenie – trudnością jest dojście do niej. Oczywiście jest łańcuch, który pomaga, ale nogę nieco ekwilibrystycznie trzeba przełożyć przez pierwszy szczebel. A potem…po prostu chodzimy po drabinie. Ja nigdy nie patrzę tam w dół, po co kusić los. Jak już mamy to za sobą, to wydaje się, że Kozi Wierch (2291  m n.p.m.– najwyższy szczyt Tatr znajdujący się w całości po stronie polskiej, na który prowadzi szlak turystycny) jest tuż – tuż. Ale niech Was to nie zwiedzie. Kozia Przełęcz jest niżej niż Zawrat – musicie teraz najwięcej podejść, a w zasadzie wspinać i czołgać się. Po drodze Zamarła Turnia i Kozie Czuby, naprawdę mnie ten odcinek zawsze lekko wykańcza. Ale Kozi Wierch, to nawet nie połowa zabawy. Przy schodzeniu zwykle na tyłku pokonuję różne żleby na wysokości Żlebu Kulczyńskiego. Ogólnie, dojście do Granatów jest już lekko w dół, ale te zejścia są trudne. Ja nie jestem jakimś orłem wspinaczkowym, zajmuje mi to zwykle dużo czasu, a najgorzej jak jest ślisko, a ja gdzieś się poślizgnę. Wtedy zaczynam iść zbyt asekuracyjnie. Dochodząc do Granatów, z Zadniego można zejść szlakiem zielonym z Pośredniego – nie można zejść a ze Skrajnego – można szlakiem żółtym. Po drodze druga atrakcja – szczelinka, którą trzeba przekroczyć a ma ona może nieco ponad metr. Po jednej i po drugiej stronie jest łańcuch. Szczerze mówiąc, osoba wypoczęta pewnie przeszłaby to z marszu, a ja przymierzałem się do niej ładne parę minut. Szczelina jest na wysokości Skrajnej Przełączki. Kiedy z kolegą dotarliśmy do Skrajnego Granatu, chcieliśmy iść jeszcze na Krzyżne, chociaż wiedzieliśmy, że do Murowańca dotrzemy dosyć późno. Ktoś jednak nam powiedział, że żółty szlak z Krzyżnego do Murowańca jest zamknięty. Nie chcieliśmy ryzykować pójścia do Krzyżnego a potem wracać tą samą trasą – to już byłoby nieodpowiedzialne. A więc ze Skrajnego Granatu wróciliśmy do Murowańca, żółtym szlakiem. Zejście nie jest wcale łatwe, ale widoki – jak z resztą z całej Orlej – zapierały dech w piersiach. Trasa zajęła nam ponad 10 godzin, na co duży wpływ miała pogoda – deszcz i mgła. Jeśli zdecydujecie się na Orlą, to na trasie możecie mocno żałować ale zapewniam – będziecie chcieli tam wrócić. Kilka zdjęć i mapa poniżej.