Radocyna, Chatka w Nieznajowej, Wołowiec

Beskid Niski

Punkt startowy: Radocyna, Ośrodek Szkoleniowo - Wypoczynkowy Lasów Państwowych w Radocynie

Poziom trudności

Średnia

Długość trwania

ponad 6h

Wózek dziecięcy

Nie

Pies

Tak

Rower

Tak

Data wpisu

04/06/2022

Opis

Wycieczka w Beskidzie Niskim na Wołowiec z Radocyny

  1. Trasa tam i z powrotem: Radocyna – Czarne – Jasionka – Wołowiec – Nieznajowa – Radocyna,
  2. Do przejścia niecałe 17 kilometrów, suma przewyższeń około 270 m., suma obniżeń około 270 m.
  3. Trasa za długa w całości do przejścia z małymi dziećmi, dozwolone jest wyjście z psem. Trasa dla rowerzystów, kilka przepraw przez potoki,
  4. Największymi atrakcjami są ślady kultury materialnej Łemków zamieszkujących doliny Beskidu Niskiego do czasu wysiedleń powojennych oraz przeprawy przez potoki Zawoja i Wisłoka,
  5. Parking przy OSW Radocyna.

Wieś Radocyna

Po smacznym śniadaniu w OSW Radocyna wyruszam żółtym szlakiem pieszym w kierunku północnym w dół doliny. Opustoszała wieś Radocyna jest przepięknie położona w kotlinie u źródeł Wisłoki, bardzo blisko granicy ze Słowacją. Każdy, kto ceni sobie bliskość i dzikość natury będzie zachwycony. Sam dojazd samochodem do wsi to prawdziwe wyzwanie, najlepiej ze Zdyni koło Łemkowskiej Watry drogą przez las.

Po chwili marszu mijam położoną na prawo od drogi jedną z dwóch zachowanych chałup łemkowskich, w której znajduje się pracownia ceramiczna. Można przyjechać tutaj na letnie warsztaty ceramiczne, na medytacje zen lub pojeździć konno. Opuszczam żółty szlak i skręcam na północny zachód drogą gruntową w kierunku wsi Czarne.

 

Po lewej stronie mijam bacówkę, w której w sezonie można zakupić przetwory z owczego mleka. Wypasane na pobliskich łąkach przez 5 miesięcy owce są pędzone w kwietniu do Czarnego aż spod Nowego Targu a we wrześniu wracają z powrotem do gospodarstw koło Nowego Targu.

Nieistniejąca wieś Czarne, Łemków świat utracony

Dochodzę do sporego cmentarza z łemkowskimi nagrobkami oraz do miejsca po cerkwi, która po przeniesieniu i rekonstrukcji od roku 2001 znajduje się w skansenie w Nowym Sączu. Obok cmentarza wiejskiego znajduję odnowiony mały cmentarz wojskowy z pierwszej wojny światowej, zaprojektowany przez słowackiego architekta Duszana Jurkowicza.

Nieco wcześniej po lewej stronie drogi oglądam z uwagą symboliczne drzwi po dawnej wsi Czarne, będące owocem projektu Natalii Hładyk: „Drzwi do zaginionego świata”, upamiętniającego nieistniejące wsie łemkowskie. Piękna i zacna idea, dla mnie inspiracja do odnajdowania zaginionego świata Łemków.

Udało mi się już zobaczyć wszystkie z tych pięciu nietypowych pomników, zlokalizowane, poza Czarnym, w Radocynie, Nieznajowej, Długim i Lipnie. Myślę o złych ludziach, których chore decyzje doprowadziły do tragedii Łemków. Ci odwieczni mieszkańcy Beskidu Niskiego na zawsze już utracili swoje małe ojczyzny. Ruszam dalej w górę drogi. I napotykam coś, czego się nie spodziewałem, chociaż zawsze przed wyjściem na szlak przeglądam mapy i przewodniki, mianowicie pomnik ofiar Thalerhofu wraz ze ścieżką historyczno-edukacyjną. W młodym lesie obok drogi zostało ustawionych kilkanaście tablic informacyjnych.

Kamienny obelisk z 1934 roku jest poświęcony pamięci męczeńskiej śmierci o. Maksyma Sandowicza, prawosławnego księdza rozstrzelanego przez Austriaków w 1914 roku w Gorlicach i jednocześnie wszystkim więźniom austriackiego obozu Thalerhof, poległym za wiarę prawosławną i greckokatolicką.

O obozie internowania Thalerhof dowiedziałem się po raz pierwszy kilka lat temu zwiedzając Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej. Tablice ścieżki w Czarnem prezentują bardzo bogate informacje o mało znanej historii obozu utworzonego przez Austro-Węgry koło Grazu.

 

Wychodzę na przełęcz pomiędzy Czarnem a Jasionką, wskutek otwierających się panoram z widokami na okoliczne wzgórza pojawia się lepsze samopoczucie i mija czas zadumy o istocie człowieczeństwa.

Wieś Jasionka i jej smutny los

Schodzę asfaltową drogą w kierunku wsi Jasionka. Obserwuję smutny krajobraz wsi zniszczonej przez gospodarujący tutaj dawniej PGR. Dosyć, że do budowy budynków PGR użyto materiałów z rozebranych cerkwi w Radocynie, Lipnem, Długiem oraz z okradzionych łemkowskich chyży, to jeszcze PGR pozostawił po sobie brzydkie i niszczejące budynki i problemy dla swoich byłych pracowników, którzy zostali bez środków do życia. Przez PGR nigdy nie pozwolono wrócić do swojej wsi wypędzonym Łemkom. Jedynymi śladami dawnej wsi są liczne krzyże i kapliczki przy drodze gruntowej biegnącej równolegle do mojej trasy. Szybko mijam wieś i cieszę się, że dochodzę do czerwonego Głównego Szlaku Beskidzkiego.

 

Skręcam w prawo i zmierzam przez las do Wołowca przyjemną dolinką potoku Zawoja.

Wołowiec, Stasiuk i książki

Po około godzinie i 20 minutach marszu jestem w Wołowcu i schodzę z GSB. Wieś jest znana przede wszystkim czytelnikom książek wydawanych przez doskonałe Wydawnictwo Czarne, założone przez małżeństwo znanych pisarzy, Monikę Sznajderman i Andrzeja Stasiuka. Ja ich podziwiam nie tylko za twórczość pisarską i działalność wydawniczą, ale przede wszystkim za promowanie i propagowanie wiedzy o regionie, który wybrali na swoje miejsce na ziemi. Rozpoznaję dom pisarzy – siedzibę wydawnictwa i idę dalej pod zabytkową cerkiew p.w. Opieki Matki Bożej, dawniej greckokatolicką, obecnie prawosławną. Udaje mi się ją zwiedzić.

Od czerwca do września w ramach projektu „Otwarty Szlak Architektury Drewnianej w Małopolsce” zostaje otwartych kilkadziesiąt obiektów sakralnych w całej Małopolsce, w tym kilkanaście cerkwi w Beskidzie Niskim.

Poniżej wnętrze Cerkwii w Wołowcu.

 

Po akcji Wisła cerkiew służyła za oborę i owczarnię. Łemkowie, którzy wrócili z wysiedleń do Wołowca po 1958 roku wyprosili od PGR zwrot cerkwi i teraz o nią dbają i się w niej modlą w obrządku prawosławnym. Z Wołowca szklakiem żółtym kieruję się w stronę Nieznajowej.

Przeprawa przez potok Zawoja

Największą atrakcją tej części szlaku jest jego przebieg. Po wyjściu z Wołowca aż do Chatki Studenckiej w Nieznajowej szlak kilkukrotnie przecina potok Zawoja. W lipcu wody jest mało, z łatwością pokonuję potok w bród. Kiedy byłem tutaj w kwietniu z liczną ekipą górołazów nie było tak łatwo, nie wiele pomogły worki na gruz, które zakładaliśmy na nogi i buty. Od pasa w dół wyglądaliśmy jak transformers trzymając rękoma założone na nogi szerokie worki i brodząc w wodzie po kolana. To rozwiązanie nie sprawdziło się, kamienie w dnie potoku szybko podziurawiły worki. Ale my z każdą kolejną przeprawą przez Zawoją bawiliśmy się coraz lepiej, nie miało już żadnego znaczenia, że worki na gruz przeciekają i są dziurawe jak sito, że w butach jest mokro, twardziele szli dalej, pokonując Zawoję gołymi nogami.

Wędrówki w grupie mają swój niezaprzeczalny urok, ale czasem dla regeneracji umysłu i przemyśleń warto powędrować samotnie w ciszy przez góry. W tej pięknej szerokiej dolinie co chwilę odnajdujemy kapliczki, krzyże, ruiny piwniczek, drzewa owocowe, wszystko to świadczy o dawnych mieszkańcach Nieznajowej, wsi której już nie ma. Stare drzewa owocowe świadczą o tym,  że kiedyś dolina tętniła życiem.

Cmentarz, cerkwisko, drzwi do Świata, którego już nie ma

Dochodzę do cmentarza z kamiennymi nagrobkami i do cerkwiska po jednej z najpiękniejszej cerkwi łemkowskiej, zostały już tylko po niej podmurówka oraz odrzwia, które możemy zobaczyć w cerkwi muzeum w Bartnem. Znów kolejne drzwi do wsi oraz zrekonstruowana drewniana studnia.

Drzwi w Nieznajowej, prosty i wymowny symbol tego, jak niewiele z dawnej kultury tych ziem przetrwało do dziś. Drzwi to też zaproszenie, by ten zaginiony świat odnaleźć. Sugestywny opis Natalii Hładyk autorki tego zacnego projektu.

 

Po chwili ujście Zawoi do Wisłoki i zaraz obok sezonowa Chatka Studencka. Idąc dalej żółty szlak jeszcze kilka razy przecina Wisłokę.

Radocyna

Dochodzę do miejsca, w którym rano odbijałem na Czarne, zatoczyłem koło. Nie wracam jednak od razu do OSW Radocyna, lecz przechodzę znowu w bród Wisłokę i kieruję się w kierunku Przełęczy Długie. Oglądam okazały cmentarz wojenny nr 44 zaprojektowany przez Duszana Jurkowicza i zaraz obok kolejne drzwi do wsi, której już nie ma.

 

Wino truskawkowe

W Długiem kręcono sceny do filmu „Wino truskawkowe”, który powstał na podstawie „Opowieści galicyjskich” Andrzeja Stasiuka. W filmie można zobaczyć dymiące, a nieistniejące już retorty do wypalania węgla drzewnego. Teraz na placyku po retortach chętnie zatrzymują się biwakujący nad Wisłoką turyści.

Wracam szczęśliwe na kwaterę. Teraz już wiem, że zdążę przed burzą. Jestem zadowolony, spędziłem aktywnie pół dnia na świeżym powietrzu w otoczeniu przepięknych gór i dolin Beskidu Niskiego, krainy niezwykłej.

Redakcja trasygorskie.pl dziękuje Krzysztofowi Sobierajowi za wspaniały, ciekawy, mądry i dający wiele do myślenia wpis.

Środki idą na cele charytatywne, co jest warte podkreślenia. Poniżej mapa tej godnej polecenia wycieczki.