Wyprawa na szczyt Presolana Occidentale w Alpach Bergamskich
- Trasa ekstremalnie trudna, zwłaszcza w okolicach szczytu,
- Start: bezpłatny parking w miejscowości Bratto,
- Do przejścia (tam i z powrotem) nieco ponad 11 km., ponad 1300 m. w górę i w dół,
- Wiele atrakcji po drodze, m.in. schronisko, schron, jaskinie, ambona z możliwością bicia w dzwon,
- Absolutnie fantastyczne widoki wynagradzające wszelkie trudy.
Jak zaplanować podróż z Polski do Alp Bergamskich?
Czasu na wypad w Alpy nie mieliśmy dużo, więc trzeba było zaplanować jak najkrótszą podróż. Skorzystałem z dobrodziejstw tanich linii i poleciałem z Krakowa do Bergamo za 700 zł w dwie strony. Na lotnisku wynająłem samochód, który dzięki odpowiednio wcześniejszej rezerwacji kosztował niecałe 400 zł za 4 dni. Oczywiście współdzieliłem koszty ze znajomymi, wyszło więc niedrogo. Gdybym jechał sam, wypożyczyłbym na miejscu skuter. Można zrobić to za kilkanaście Euro na dzień, a korki i problemy z parkowaniem nie istnieją. Wracając do naszej wycieczki, za bazę mieliśmy piękną miejscowość obok Bergamo – Sorisole.
Oczywiście, można do Bergamo przyjechać z Polski samochodem, ale to już dobrze ponad 1000 kilometrów trasy. Samolot to według mnie najlepsza opcja.
Wszystko, co warto wiedzieć o Alpach Bergamskich
Alpy Bergamskie to górskie pasmo położone we wschodnich Alpach we Włoszech. Rozciąga się ono pomiędzy jeziorem Como a doliną rzeki Oglio. Najwyższe szczyty mierzą dobrze ponad 3000 m n.p.m., ale nie na wszystkie da się wejść. Trzy najwyższe szczyty tego pasma to: Pizzo di Coca – 3052 m n.p.m., Pizzo di Scais – 3040 m n.p.m. i niewiele niższy Pizzo di Redorta – 3037 m n.p.m.. Tylko na ten ostatni da się wejść, ale to wyprawa na 8-9 godzin w jedną stronę, ponad 2600 metrów w górę (mam na myśli trasę z miejscowości Valbondione). Jak tam kiedyś pójdę, to raczej bez nocowania w namiocie lub w schronisku się nie obędzie.
Wybrałem nieco niższy szczyt – mierzący 2511 m n.p.m. Presolana Occidentale. To dopiero 13 najwyższy szczyt Alp Bergamskich, ale zachęcił mnie obietnicą fantastycznych widoków.
Włosi Alpy Bergamskie nazywają Pre Alpi Orobie i często w opisach tras w tych rejonach można spotkać tę nazwę.
Presolana Occidentale – najlepsze miejsce na start wędrówki
Wybrałem miejscowość Bratto, startowaliśmy z adresu Via Cantoniera. To dosyć ważne, bo stąd biegnie dosyć krótki wariant szlaku – ma 5 km. i 300 m. (w jedną stronę), 1325 m. podejścia. Parking jest duży i bezpłatny. To rzadkość we Włoszech, często nie ma gdzie zaparkować, ale tu jest inaczej – pewnie dlatego, że blisko są wyciągi i stoki narciarskie, miejsca dla samochodów musi być więc dużo.
Pierwszy odcinek trasy jest bardzo łagodny, zalesiony i nie nastręcza żadnych trudności. Jedyną atrakcją jest tu tablica z przykładami skamielin znalezionych w tej okolicy. Po mniej więcej dwóch kilometrach dotarliśmy do schroniska Rifugio Baita Cassinelli. Znajduje się ono na wysokości 1568 m n.p.m., można tu zjeść, napić się, skorzystać z toalety i oczywiście podziwiać widoki. Chyba nie ma możliwości noclegu, jest to dosyć mały obiekt. Zwróciłem uwagę, że przed schroniskiem jest informacja, że można tu chodzić z psami – na smyczy. Nie wszyscy turyści się do tego stosują.
Oznakowanie szlaków w Alpach Bergamskich
W tym miejscu napiszę nieco o kolorach i oznaczeniu szlaku. Zasadniczo tam, gdzie byłem wszystkie szlaki są…biało – czerwone. Dokładnie takie jak polska flaga. To, na co trzeba zwracać uwagę, to numery szlaków. No i jeszcze jedna rzecz – im dalej w górę, tym gorsze i rzadsze oznakowanie. Jak zaczęliśmy wspinaczkę właściwą, to z trudem odnajdywaliśmy ledwie widoczne czerwone maźnięcia farbą. Łatwo się zgubić. W miarę dobrze działają mapy.cz i aplikacja Komot, ale liczcie się z tym, że zasięg sieci komórkowej jest słaby.
Słowem, naładowana komórka, powerbank i mapy off-line, a nawet ich papierowe wersje i kompas – to przepis na chodzenie bez błądzenia. Nie oczekujcie zbyt dużo od oznaczeń szlaków i szlakowskazów. Owszem, są, ale to nie to co w Polsce. Miejscowe organizacje turystyczne o oznaczenia szlaków nie dbają.
Capella Savina, schron i jaskinie
Następnym przystankiem jest Capella Savina, czyli kapliczka przypominająca z daleka…krzesło. Nie jest to jednak wielkie krzesło, tylko ambonka. Z ciekawostek, można tu…bić w dzwon, z czego chętnie korzystają turyści. Przed nią napotkałem także na schron i… oko mi zbielało. Schron wyglądał jak nowy. Piękny, zadbany, nie zniszczony, na dachu fotowoltaika. Nic, tylko się tu przespać. O tym odcinku (od schroniska do ambonki) mogę napisać, że jest nieco bardziej wymagający, ale bardzo przyjemny To, co utrudnia wspinaczkę, to masa wapiennych kamyczków. Powodują one osuwanie nóg, bardzo łatwo się przewrócić, od czasu do czasu człowiek po prostu zjeżdża na kamieniach, nic fajnego, ale nie ma na to sposobu, po prostu trzeba uważać.
Jeszcze kilometr od Capella Savina jest łatwo, aż dotarliśmy do pierwszej jaskini. Nazywa się Grotta dei Pagani, można do niej wejść i nieco ochłonąć. Ale potem już czas na wspinaczkę.
Wspinaczka na Presolana Occidentale i szczyt
Kolejny kilometr trasy zajął nam około półtorej godziny. Co prawda po drodze był tylko jeden łańcuch, ale wspinaczka należała do trudnych. Tak sobie myślałem, że to trzecia najtrudniejsza wspinaczka w moim życiu, po Orlej Perci i La Om (od Zarnesti). Wszyscy Włosi wspinający się tam mieli kaski, my z kolegą oczywiście ich nie mieliśmy. Nie wynikało to jednak z naszego „chojrakowania”, tylko z tego, że nie zdawaliśmy sobie sprawy z ilości małych kamyczków tutaj. Część wspinaczy miała także liny i uprzęże, ale ten sprzęt w tym miejscu po prostu nie jest potrzebny, Raczej odbierałem to, jako dobre miejsce do tego typu treningu. Jeszcze raz wspomnę – oznakowanie jest kiepskie, na szczęście idący ze mną kolega ma lepszy wzrok niż ja i jednak dostrzegał czerwone znaczki.
Szczyt Presolana Occidentale jest zjawiskowo piękny, jest na nim żelazny krzyż, z resztą na wielu szczytach są takie krzyże. Myślę, że widok, który tam zastaliśmy był jednym z dwóch najpiękniejszych w moim życiu. Ładniejszy widziałem chyba tylko z Kościelca. Na szczycie jest kolejny (drugi na tej trasie) dzwon, w który można bić, co uczyniliśmy. Droga na szczyt zajęła nam 5 godzin, a nie szliśmy wolno. Mapy.cz pokazują 3 godziny i 8 minut, myślę, że zbyt optymistycznie.
To był mój pierwszy raz w Alpach i już wiem, że nabrałem chęci na te góry i będę wracał. Z różnic pomiędzy Alpami a np. Tatrami, to na plus dla Tatr – są one lepiej oznakowane, a dla Alp – lepiej zagospodarowane (schroniska, schrony, ambonki, kapliczki). Turyści na szlaku są zwykle nieźle przygotowani sprzętowo i ogólne wydaje mi się, że Włosi i Włoszki wyglądają na bardziej wysportowanych. Nie widziałem raczej kogoś w adidaskach czy szpilkach. Więcej tu też uśmiechu i życzliwości.